Czy sandacza łowimy tylko o zmroku

Czy sandacza łowimy tylko o zmroku.

Nawet laik widząc wyłupiaste, opalizujące oczy sandacza zorientuje się, że ma do czynienia ze zwierzęciem świetnie posługującym się wzrokiem nawet na największych głębokościach i w ogóle przy obniżonej widoczności. Fachowiec uzasadni to faktem, że siatkówka oka sandacza intensyfikuje promienie świetlne dzięki czemu sandacz widzi niemal dwukrotnie lepiej niż pozostałe ryby. Podobny wydźwięk mają także obiegowe sądy o tym, że sandacz kurczowo trzyma się rytmu dnia i dlatego lepiej da się go łowić o zmroku, a więc przed i po zachodzie słońca, czy też przy dużym zachmurzeniu, natomiast w ciągu dnia trawi w spokoju w ustronnych miejscach. Nawet jeśli moje stanowisko nie jest w pełni kompetentne, z moich doświadczeń wynika, że na sandacza lepiej wyprawiać się przy obniżonej widzialności. Ani późnym rankiem kiedy słońce jest już nad horyzontem, ani wczesnym wieczorem, kiedy jeszcze niezupełnie się schowało, sandacz na ogół nie daje o sobie znać.

Jednak zupełnie co innego wynika z analizy poniższych danych:

Efektywność połowu sandacza w zależności od pory dnia

Państwo Efektywność dziennego połowu w % (szt.) Razem
Rano Dzień Wieczór Noc szt.
CSRS 18,6 48,8 27,9 4,6 43
Węgry 25,0 39,8 27,8 7,4 108
Ø% szt. 23,2 42,4 27,8 6,6 151
Økg/szt. 7,8 7,3 7,6 8,3

Na szczęście mała stosunkowo liczba ocenianych połowów (tylko 151 sztuk) daje nam możliwość podania w wątpliwość powstałego wrażenia, jakoby sandacze najlepiej brały właśnie w ciągu dnia, a więc w czasie, który wszyscy zgodnie uważamy za czas totalnej bierności tego drapieżnika. Podobną sytuację u szczupaka skłonni jednak bylibyśmy przyjąć do wiadomości. Jakie więc stanowisko zająć wobec nietypowego zachowania się sandacza? Przychodzi na myśl tylko jedno wyjaśnienie: zaskakująco liczne połowy sandacza w ciągu dnia są nagrodą dla wytrwałych wędkarzy, którzy nie czekają na zmrok, kiedy to sandacze same się „zgłaszają”. Wędkarze ci przyjęli na siebie rolę wędrownych handlarzy, którzy wytrwale krążą i przynoszą swoim klientom towar wprost do domów, oferując go nawet przez półotwarte drzwi czy okno. Racjonalne rozwiązanie zagadki może tkwić w tym, że wprawdzie sandacze w ciągu dnia przebywają w ukryciu, ale nie są tak zupełnie bierne jak się na ogół sądzi. Wygląda na to, że odpowiednio wybraną i podaną przynętę weźmie każdy sandacz nawet w samo letnie południe. Zwróćmy uwagę także na to, że zwłaszcza w ciepłej letniej porze, sandacz nie musi schodzić na największe głębokości, a wtedy chętnie kryje się w wysepkach roślin, zwłaszcza pod szerokimi parasolami lilii wodnych, nawet na głębokości ledwie 1 m. W tej sytuacji najrozsądniejszy chyba będzie kompromis. Połów sandaczy o zmroku ma przecież swój specjalny czar, ryby te swoim głośnym „cmokaniem” wręcz prowokują. Grzechem byłoby nie wykorzystać okazji, zwłaszcza że niekiedy skuteczne okazują się tu także pasywniejsze sposoby połowu. Jeśli jednak nie uda nam się o zmroku, błędem z kolei byłoby nie spróbować w ciągu dnia. Kto wie, może akurat będzie to ten rekordowy okaz?

Tam, gdzie pozwala na to regulamin (np. w Słowacji nocne połowy są zakazane), zdecydowanie opłaca się łowić nocą. Możliwe, że wtedy apetyt przejawiają akurat najokazalsze egzemplarze, w każdym razie z przedstawionych danych wynika, że o tej porze łowi się największe sandacze (przeciętna waga 8,3 kg).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *