Jak działa zanęta?

JAK TO DZIAŁA

Oczywistą jest rzeczą, że nie istnieje jeden najlepszy sposób nęcenia. Krótko i jednoznacznie można najwyżej powiedzieć, jak nęcić nie należy.

Nie wolno więc, jak to się dawniej często robiło, zarzucać łowiska wiadrami czegoś, co kucharz sknocił lub się zmarnowało: przesolone ziemniaki czy skwaśniały makaron. To się przede wszystkim przyczynia do dewastacji wód. A na krótszą metę też przynosi skutek raczej problematyczny. Można nawet powiedzieć, że jeśli po takim zanęceniu się coś złowiło, to nie dzięki niemu, lecz raczej pomimo niego. Ryba też ma zmysł smaku i byle odpady częściej ją odstraszą niż zachęcą do brania.

Jeśli nawet zawartość owych wiader jest dobra, to szkodliwa okazuje się najczęściej nadmierna hojność w jej podawaniu. Oczekiwana zdobycz nasyca się zanętą i na przynętę już po prostu nie reflektuje.

Z pewnością też mija się z celem rozrzucanie zanęty szerokim gestem wokół siebie. Stado, zamiast się skupić w jednym miejscu, rozprasza się po całym obszarze nęcenia. Łowienie więc polega na oczekiwaniu, aż haczyk wędki przypadkiem się znajdzie na szlaku którejś sztuki.

Jak zatem nęcenie powino wyglądać? Trzeba wyróżnić dwa jego rodzaje, dość się różniące.

Pierwszy to nęcenie długookresowe, znane od bardzo dawna. Niewiele się w nim zmieniło. Jedną z istotnych nowości ostatnich lat jest tu wprowadzenie przynęto-zanęty wysokobiałkowej, tzw. kulek proteinowych.

Nęcenie to stosuje się wobec ryb, które mają stałe ścieżki żerowe i poruszają się po nich samotnie lub niewielkimi grupami: duże kapie, leszcze, liny. Są ostrożne i nieufne, także w stosunku do pokarmu, zwłaszcza nie wchodzącego w skład stałego pożywienia, jak ziemniaki, makaron czy kasza. Trzeba je zatem zawczasu przyzwyczaić – najlepiej i do przynęty, i do pory, o której chcemy ją podsunąć, i do miejsca, gdzie ma to nastąpić. W tym celu przez kilka lub kilkanaście dni wybrane miejsce regularnie się podnęca.

Ważne, aby potem na haczyk założyć albo to, czym się nęciło, albo coś oczywiście atrakcyjniejszego. Np. po podsypywaniu przez kilka popołudni pęczaku nie ma sensu wczesnym rankiem zasiadać z ziemniakiem jako przynętą. Ale już z czerwonym robaczkiem – jak najbardziej; zwłaszcza jeśli polujemy na takich jego amatorów, jak liny lub leszcze.

Rybę można przyzwyczaić do każdego niemal pokarmu. Zawsze jednak lepiej dobrać coś, co ona już przyjmuje chętnie. Zanętę należy podawać w porcjach mniejszych niż te, które potem założymy na haczyk. Jeśli więc np. zamierzamy łowić na całe rosówki, nęćmy siekanymi; jeśli na kluski wielkości orzecha włoskiego – sypmy zacierki wielkości grochu.

Przy tym nęceniu nie trzeba się nazbyt obawiać przekarmienia ryb. Warto tylko przed kolejnym zanęceniem sprawdzić, czy na dnie nie pozostały nie zjedzone resztki zanęty. Przedawkowana bowiem będzie się rozkładać, a to spowoduje, że ryby zaczną omijać miejsce, do którego już je zdążyliśmy nieco przyzwyczaić. No i w dniu łowienia trzeba podać zanęty na tyle mało, by został im jeszcze apetyt na przynętę.

Jak zwykle też trzeba mieć wzgląd na środowisko. W wielu małych zbiornikach dochodzi do zakwaszenia wody wskutek fermentacji pokarmów mączno-ziemniaczanych, bez umiaru wrzucanych przez wędkarzy.

Na koniec tego krótkiego opisu nęcenia długookresowego wypada jeszcze dodać kilka słów o wyborze miejsca nęcenia. Otóż najlepiej byłoby, gdyby wypadało ono na stałych ścieżkach żerowych. Duże ryby bowiem rzadko z nich zbaczają. Często jednak okazuje się to niewygodne, a czasami wręcz niemożliwe. Trzeba wówczas między tym szlakiem a naszym wybranym miejscem łowienia usypać dróżkę z zanęty. Ryba przyjdzie po niej jak po sznurku. Na samym przyszłym łowisku zanęta może już być mniej rozdrobniona; wielkością powinna bardziej przypominać przynętę.

Z powodów, o których mowa na wstępie, podstawowe znaczenie ma obecnie drugi rodzaj nęcenia – nęcenie krótkookresowe, bezpośrednio poprzedzające łowienie. To ono pozwala piękne wyniki osiągać z doskoku, bez długotrwałego przygotowywania łowiska. Skutkuje wobec gatunków pospolitych, żerujących w stadach: płoci, leszczy, świnek, kleni, jazi, krąpi, karasi, uklei. Te ryby nie potrzebują długiego czasu na oswajanie się z zanętą. Reagują na nią szybko. Ale i ryby duże, typowe dla tradycyjnego nęcenia przyzwyczajającego, nieraz poddają się wabiącej mocy zanęt krótkookresowych. Nowoczesność co się zowie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *