Jak działa zanęta?

Taka zanęta działa jednocześnie na wiele sposobów. Przede wszystkim wytwarza smugę zapachu lub smaku, rozchodzącą się po wodzie. Naprowadza ona ryby w miejsce położenia zanęty. Tu muszą znaleźć coś jadalnego, co by je zatrzymało, ale ich nie nasyciło; mają przecież zachować apetyt na przynętę. Jeśli dostaną za dużo, to po półgodzinnej czy godzinnej fali żerowania brania ustają, choć ryby nadal kręcą się przy kulach. Nie zawsze daje się uniknąć przekarmienia. Jego niekorzystne skutki można złagodzić przez dodanie do zanęty czegoś przyśpieszającego trawienie.

Tak więc ma ona, nie sycąc, stanowić rodzaj próbki reklamowej, zachęcającej, pobudzającej do żerowania. Zwiększeniu jej atrakcyjności służą dodatki smakowe i zapachowe. Przyciągnąć (ale też odstraszyć) może też barwa zanęty. Ponadto często daje się zaobserwować, że ryby mocniej się interesują czymś, w czym coś się dzieje: porusza się, wydobywa, bulgocze.

Zanęta ma je skupić w możliwie małym obszarze. Do tego zaś nie wystarczy rzucać ją stale w to samo miejsce. Kiedy już się w nim znajdzie, musi jeszcze oddziaływać jakiś czas, niezbyt krótki. Trudno ją stale uzupełniać. Powinna zatem mieć odpowiedni ciężar i właściwą spoistość. Wpływają one zasadniczo na skuteczność nęcenia. A jakie mają być? To zależy od łowiska.

W nurcie zanęta ulega rozmywaniu. Nie może się to odbywać zbyt powoli. Zanęta bowiem w takim wypadku jakby dla ryb nie istniała. Nie będą się przy niej gromadzić, choćby smakowo była jak najlepsza. Ale zbyt szybkie wymywanie też jest szkodliwe: zanęta zniknie, zanim ryby się przy niej zdążą skupić. W obu zatem wypadkach, przy przeciwstawnych przyczynach, skutek okaże się ten sam: nie będzie czego łowić.

Podobnie się stanie, jeśli np. robaczki dodane do mieszanki będą się z niej wydostawać skąpo. Ryby, choć znęcone w ich pobliże, nie będą cierpliwie czekały na pokarm wydzielany z takimi przerwami. Rozpłyną się w poszukiwaniu pożywienia łatwiej dostępnego. Ale z zanęty za mało spoistej robaczki będą się wydobywać tak obficie, że ryby nie nadążą z łykaniem ich przy kulach. W pogoni za nie schwytanymi kąskami odpłyną w dół łowiska. Czyli znów przesada w różne strony da skutek jednakowy: przy wędce ryb nie będzie, choć zanęta skądinąd atrakcyjna.

Inaczej w wodzie stojącej. Zanęta spoista może się zapaść w muł czy roślinność. Jeśli zaś nawet spocznie na dnie twardym i odkrytym, zalegnie na nim bezużytecznie. Z braku nurtu jej składniki wabiące nie ulegałyby wymywaniu, pozostałyby zamknięte w bryłach zanęty. Nie powinna ona zatem być zwarta. Co najwyżej trzeba ją obciążyć, by jak najszybciej dotarła na dno – jeśli tam ma pracować.

A to bynajmniej nie jest regułą. Ryby się po dnie nie czołgają, choć przy nim chętnie przebywają. Ale zależnie od tego. czy to lato, czy wiosna, ranek czy wieczór, woda wysoka czy niska -kręcą się albo w głębi, albo przy powierzchni, blisko brzegu albo z dala od niego, w otwartej toni albo przy dywanie moczarki. Najkorzystniej jest, jeśli zanęta pracuje tam. gdzie natura akurat każe rybom przebywać: kiedy trzeba, to przy dnie, kiedy trzeba – w pół wody, pod wierzchem. Zależnie od sytuacji powinna więc albo w miarę nienaruszona docierać do dna, albo rozpadać się już przy uderzeniu o powierzchnię wody, albo najpierw opadać szybko, a na pewnej głębokości zacząć się rozpraszać. W takim słupie powoli opadającej zanęty żerują na ogół ryby niewielkie. Niemniej zdarza się nim poderwać do góry także karpia lub leszcza. Szczególnie to cieszy, gdy żerują one przy dnie dla nas niedostępnym, bo na przykład gęsto porośniętym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *