Dlaczego trzeba nęcić ryby?

DLACZEGO NĘCIĆ

Ryb, wbrew powszechnym utyskiwaniom, sporo jeszcze zostało. Zwłaszcza tych spokojnego żeru i niezbyt wysokich wymagań środowiskowych. A jednak nawet pospolite karpiowate łowi się coraz trudniej. Dlaczego?

Powodów można podać wiele. Przede wszystkim – inne są wody. Niegdyś obfitowały w głęboczki. zakola, wsteczne prądy. Kto takie miejsce wyszukał, wytropił w nim ryby i jeszcze w dodatku zaobserwował ich zwyczaje żerowe, ten już był dobry. Mógł bez dalszych szczególnych zachodów liczyć na zdobycz. Ale zwykle tylko na jedną sztukę na raz. Jej wyciągnięcie bowiem z reguły na jakiś czas przepłaszało pozostałe. Albo trzeba było czekać, aż wrócą, albo próbować je utrzymać w łowisku. Czym? Oczywiście: zanętą, czyli atrakcyjnym dla ryb pokarmem, wrzucanym do wody.

Bywało zresztą, że zanęty trzeba było użyć i na tę pierwszą rybę. Albo żeby skłonić ją do chodzenia tą akurat ścieżką, przy której wędkarz chciał się zasadzić, albo żeby ją przyzwyczajać do tej przynęty, na którą zamierzał ją skusić. Albo i w jednym celu, i w drugim.

To był jednak zwykle dodatek do prawdziwego łowienia. Tak naprawdę liczyła się przede wszystkim umiejętność wyszukania ryby, jej podejścia, a potem jeszcze dobrania przynęty no i, oczywiście, sprawność w operowaniu wędką.

Dziś takich wód zostało już niewiele. Przeciętny wędkarz, zwłaszcza z większego miasta, może się nad nie wybrać co najwyżej raz w roku. A i to będzie miał szczęście, jeśli znajdzie jakiś wolny skrawek dla siebie. Na co dzień ma to, co w pobliżu: uregulowaną rzekę albo kanał, czasem jakiś sztuczny sztuczny zbiornik. Dno tam zwykle jednostajne. Granice obszarów, w których ryby się poruszają, są bardzo rozmyte.

Pewne prawidłowości także tu dają się zaobserwować. I jak najbardziej warto ten wysiłek podjąć. Nieczęsto zaowocuje on bezpośrednią korzyścią. Zawsze jednak zwiększy szanse wędkarza.

A co on może zrobić, aby sukces uczynić prawie pewnym? Odwrócić zasadę klasyczną. Nie szukać ryb, nie uganiać się za nimi, bo ku temu zresztą najczęściej zwyczajnie nie ma możliwości. Starać się natomiast przyciągnąć je do swojego łowiska, skupić na nim i przytrzymać. Temu właśnie służy nęcenie. Nieco przesadziwszy można więc powiedzieć, że dziś przeważnie to ono liczy się naprawdę, a reszta stała się dodatkiem do niego. Sprowadzić ryby. które potem już wystarczy złowić – żartobliwie o nęceniu mawiają ci, którzy z własnej praktyki wiedzą, jak potężne daje ono możliwości.

Znacznie zresztą potężniejsze, niż by z tego powiedzenia wynikało. Zanęta nie tylko ma ryby sprowadzić. Ma także pobudzić je do żerowania, osłabić ich czujność. Odpowiednio je w wodzie rozmieścić: jedne utrzymać w zasięgu wędki, i to mimo zamieszania wszczynanego przez sztuki wcześniej wyciągane; inne – odsunąć od siebie, by nie przeszkadzały łowić tego, na co się akurat nastawiamy. To ostatnie stosuje się zwłaszcza podczas zawodów, gdy chodzi np. o odsunięcie ryb niewymiarowych, których obecność przeszkadza w szybkim zbieraniu punktów. Ale także podczas łowienia zwykłego, by np. drobnica nie skubała przynęty przeznaczonej dla czegoś większego i by nie zmuszała do ciągłego wyciągania i ponownego zarzucania wędki.

Wszystko to nie zawsze jest jednakowo ważne. W okresie dobrego żerowania nie trzeba rybiego apetytu zaostrzać. Kiedy się zaś trafiło na naturalne skupisko ryb, nie trzeba ich ściągać -wystarczy się skupić na utrzymaniu w miejscu.

Nie tylko woda i ryby się liczą. Ważne też, co na brzegu. Kiedy się łowi samemu lub w otoczeniu wędkarzy nie używających zanęty, nie ma sensu się specjalnie wysilać; nawet ze skromną ilością czegoś prostego możemy sobie zapewnić dobre wyniki. Jeśli jednak sąsiedzi z lewa i z prawa nęcą, musimy im (rybom, nie wędkarzom) złożyć swoją propozycję tym obfitszą i atrakcyjniejszą, im konkurencja ostrzejsza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *