Komponowanie składu zanęty

Powiedzmy jednak, kontynuując przykład, że herbatników akurat nie mamy lub nie chce się nam ich mleć. Można je zamienić dwiema częściami bułki tartej, niezależnie od tej jej ilości, jakiej do zanęty dodalibyśmy tak czy owak.

Lub też sprawdziliśmy rzeczną denną zanętę leszczową z chlebem mielonym. Ale z opowiadań kolegów orientujemy się, że leszcze oderwały się od dna i żerują w pół wody. Zamiast Chleba damy wówczas biszkoptów mielonych, bo mają skłonność do pływania. Żeby się całość lepiej rozpraszała, dodamy, powiedzmy, mąki kukurydzianej. Skoro zaś ubył łubiany przez leszcze chleb – dorzućmy konopi mielonych.

Dobierając skład zanęty wypada jeszcze pomyśleć o jej kolorze. Nie ma tu reguł powszechnie obowiązujących. Często dobiera się barwę taką, żeby mieszankę upodabniała do podłoża. Ale bynajmniej nie zawsze praktyka potwierdza słuszność tego postępowania. Zdarza się bowiem, że właśnie plamy wyraźnie się odbijające od dna lepiej wabią. Żywe zabarwienie zanęty z kolei zwiększa zazwyczaj atrakcyjność barwionych białych robaczków, tak haczykowych jak i zanętowych; np. ufarbowane na bordowo są przez leszcze łykane natychmiast po wyjściu na wierzch.

Zdarzają się jednak sytuacje trudne do wytłumaczenia. Klasyczny jest przykład dwóch wysokiej klasy wędkarzy, którzy łowiąc obok siebie używali tej samej zanęty. Jeden jednak zabarwił ją ma czerwono, drugi na żółto. Zdecydowanie lepsze wyniki miał ten od czerwieni. Ale kiedy z ciekawości sprawdzili przewody pokarmowe złowionych ryb, zobaczyli ze zdziwieniem, że w obu wypadkach są zapełnione wyłącznie zanętą żółtą. Dlaczego ryby u jednego jadły, a u drugiego brały? I jaki na to wpływ miał kolor zanęty?

Podobnie niejasne jest znaczenie zapachu. Ostatnio, co prawda, większość wędkarzy uważa, że umiejętnie dobrany podnosi atrakcyjność zanęty. Taka sama jednak większość przestrzega, że lepsza jest mieszanka zapachowo uboższa niż przearomatyzowana.

Samodzielne zestawianie zanęt niewątpliwie jest atrakcyjne i rozwija umiejętności wędkarskie. Do codziennej praktyki większości wędkarzy nie może jednak wejść z dwóch zasadniczych powodów.

Po pierwsze, rzadko ma on możliwość takiego wypróbowania swej kompozycji, by wykluczyć wpływ czynników przypadkowych, jak choćby wyjątkowo dobre czy złe żerowanie ryb. Po drugie, trudno właściwe surowce po możliwie niskiej cenie uzyskać w ilościach takich, jakie pojedynczemu wędkarzowi są potrzebne. W sklepach jest prawie wszystko, ale drogie. W hurcie znów czy u wytwórców nikt się nie bawi w kilogramy: makuchy w zakładach olejarskich czy otręby w młynach kupuje się na worki. Gdzie je potem postawić? Na balkonie, w piwnicy? Dalej: ten surowiec najczęściej trzeba jeszcze rozdrobnić. Kto raz mełł siemię lniane w domowym mikserze, ten nieprędko ponownie da się na to nabrać. W dodatku nie można raz się zaprzeć i zrobić zapas na lata. Produkt rozdrobniony jest z reguły nietrwały: szybciej tęchnie, jełczeje, kwaśnieje. A do zanęty muszą wejść składniki dobrej jakości, świeże przede wszystkim.

Wszystko to dotyczy zresztą wielu przynęt. Ileż to kłopotu, zwłaszcza w warunkach biwakowych, sprawia np. kilkugodzinne gotowanie grochu czy pszenicy na małym ogniu – tak by nie były za twarde, ale też nie rozgotowane. Lub też, jeśli się chce przygotować je zawczasu w domu, takie zakonserwowanie, by przy otwarciu słoiczka zawartość nie wymaszerowała na sufit lub nie kryła się gdzieś pod warstwą pleśni. A jeśli nawet się obejdzie bez takich niespodzianek, to by przynęta dała się stosować nieco dłużej, nie tylko przez kilka godzin po rozhermetyzowaniu opakowania.

Dlatego należy zachęcić do korzystania z wyrobów gotowych, dostępnych w każdym praktycznie sklepie wędkarskim. Koszt, nawet jeśli nie brać pod uwagę oszczędności na czasie i wysiłku, niewiele przekracza, a czasem okazuje się niższy niż w wypadku preparatów produkcji domowej. Jakość zależy od firmy. Ostrożnie np. trzeba podchodzić do mieszanek zagranicznych. Mogą być świetne, ale na inne wody i na ryby o innych upodobaniach smakowych. Z całą pewnością natomiast najwyższą skuteczność zapewniają proste w użyciu wyroby renomowanej krajowej firmy „Stil”. Receptury opracowano z wy korzy staniem doświadczeń międzynarodowej klasy zawodników europejskich. Ale działanie najlepsi wędkarze sprawdzili w naszych wodach i na naszych rybach. Współpraca specjalistów pozwoliła na połączenie atrakcyjności z wysoką trwałością. Pasteryzowane przynęty tej firmy dają się z powodzeniem stosować przez wiele dni po otwarciu opakowania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *